Wspominałam wczoraj, że: Na jutro
marynują się też małe ćwiartki z kurczaka w marynacie zupełnie
improwizowanej - sos worcestershire, koncentrat pomidorowy, gałązki
rozmarynu i przyprawa czosnkowa (czosnek, tymianek, cebula, estragon,
trybula, rozmaryn). Jutro upiekę i jeśli wyjdzie dobre, to wrzucę
zdjęcia :)
I dotrzymuję słowa! ;)
Dwie takie ćwiartki kurczęcia (nie: kurczaka, bo nieduże były) piekłam około półtorej godziny, od momentu wyjęcia z lodówki po nocnym zamarynowaniu, do wyłączenia piekarnika (znaczy: nie czekałam, aż piekarnik się nagrzeje; ogólnie chodzi o to, żeby mięsko było miękkie).
Sałatę zrobiłam tak:
Do miski wlałam trochę oliwy, wsypałam szczyptę soli i pieprzu oraz odrobinę marynaty czosnkowej (tej przyprawy, od kurczaka) i ziół prowansalskich, a także sok z jednego plastra cytryny. Sos wymieszałam, dorzuciłam kilka przekrojonych na pół pomidorków cherry, przemieszałam, dodałam dwie garście sałaty, wymieszałam jeszcze raz i już.
Podałam z ziemniaczkami z wody, ale wybór jest oczywiście wolny.
Smacznego! :)
kurcze ale mam ślinotok!
OdpowiedzUsuńno to do dzieła ;)
UsuńSmakowicie wygląda. :) Bardzo podobnego kurczaka robiła swego czasu moja mama.
OdpowiedzUsuńUdka z kurczaka są u nas bardzo popularnym daniem, dlatego ja staram się zawsze jakoś zmieniać jego smak, próbując różnych mieszanek przypraw i ziół. To był zupełny eksperyment i naprawdę wyszło smacznie (choć nie jestem wielką fanką udek :) ).
Usuń