Szóstego października w Galerii Arsenał odbyły się warsztaty
z food designu, prowadzone przez Gosię Rygalik ze Studia Rygalik. O tej
ciekawej parze można poczytać na ich stronie pod adresem Studio Rygalik.
Znajdziecie tam ich projekty z całego świata, informacje o pomysłach i
twórczości czy filmiki przedstawiające ich dzieła.
Warsztaty trwały mniej więcej trzy godziny, od około 11.00 w
niedzielny poranek. Dzień wcześniej odbyła się edycja skierowana do dzieci.
Założę się, że były one bardziej kreatywne, niż dorośli ;)
Czym jest food design? Wnioskując po dzisiejszych
warsztatach – nikt tego tak naprawdę nie wie ;)
Dla jednych będzie to tworzenie nietypowej zastawy stołowej
czy mebli do kuchni, baru i restauracji, dla innych może to być nouvelle
cuisine i kuchnia molekularna, wycinanie ludzików z sera (pozdrawiam Aśkę ze
szkolnej ławki z liceum ;) ) lub tworzenie bardziej rozbudowanych rzeźb z
produktów spożywczych.
Można pójść w stronę projektowania nowych kształtów
makaronu, kolorowania warstw biszkoptu na tort we wszystkie kolory tęczy albo
jeszcze inaczej – inscenizowanie spotkań kulinarnych (od wystroju, ba, sposobu
siedzenia, do odpowiedniej kolejności serwowania potraw w równie odpowiednio
połączonych smakach).
Zapewne również uprawę arbuzów w prostokątnych pojemnikach
czy tworzenie biżuterii z suchego makaronu można uznać za food design.
Na warsztatach nie przedstawiono nam jedynie słusznej
definicji food designu, być może takiej po prostu nie ma. Najłatwiej więc stwierdzić,
że jest nim wszystko, co oscyluje wokół jedzenia oraz sposobów jego podawania i
spożywania (łącznie z aranżacją otoczenia, w jakim jest serwowane). Jeśli ktoś
dysponuje konkretnymi definicjami, może nawet ciekawymi i kompetentnymi
badaniami w tym temacie – bardzo proszę się dzielić tymi informacjami:) Mój
adres e-mail jest do odnalezienia na blogu ;)
Czy warto się zagłębiać w coś, co nazwano „food design”? Na
pewno jest to ciekawa wizualnie forma, z jednej strony jako przejaw sztuki,
środek wyrazu artystycznego, z drugiej zaś – jako podanie jedzenia w ciekawy
sposób na przyjęciu dla znajomych. Z całą pewnością przyciąga uwagę. Może być także
tematem do szerokiej dyskusji, zarówno na forum towarzyskim, artystycznym (w
końcu to design- projekt, projektowanie), jak i naukowym – dla socjologów,
kulturoznawców, teoretyków i krytyków sztuki, nawet pewnie psychologów. Może
tematem zainteresowaliby się również architekci, fizycy czy chemicy?
Na czym polegały proponowane przez Galerię Arsenał i Studio
Rygalik warsztaty? Po krótkim wprowadzeniu w tematykę food designu przez Gosię,
popartym prezentacją zdjęć, mieliśmy przystąpić do stworzenia „czegoś” z
jedzenia. Bazą były całe bloki serów korycińskich z różnymi dodatkami (zioła,
czarnuszka), a do nich mogliśmy wybierać, co tylko dusza zapragnie - różnego
rodzaju świeże zioła i sałaty, owoce i warzywa, bakalie, a także marynaty
(oliwki, ogórki, kapary, groszek).
Praca odbywała się w grupach lub indywidualnie, zależy, kto
jaki zew natury poczuł ;) Przy naszym stoliku wszyscy pracowali indywidualnie
(tak się złożyło, że było wśród nas czworo blogerów, między innymi Pan Misio).
Galeria Arsenał obiecała nam przesłać zdjęcia zrobione przez
ich fotografa, jeśli tylko je dostanę,
to obiecuję wtedy pokrótce opisać, co przedstawiają. Zapewniam wszystkich, że
każda z prac zawierała w sobie coś ciekawego. Nie we wszystkich na pewno pojawiła
się koncepcja, o którą chodziło prowadzącej warsztaty. Wielu osobom Gosia
podpowiadała, jak daną pracę ulepszyć (oczywiście mi też ;)) pod kątem zamysłu,
jakiemu miało towarzyszyć nasze tworzenie.
Co mogę dodać na podsumowanie?
Warsztaty były ciekawe. Z początku byłam jak zwykle
skrępowana obecnością zupełnie obcych mi osób i niewiele się odzywałam ;) (nie,
nie oznacza to potrzeby wprowadzania zabaw zapoznawczych, one krępują jeszcze
bardziej). Nie miałam też zupełnie pomysłu na to, co zrobić z pysznych serów
korycińskich i towarzyszącemu im tłu w postaci warzyw i owoców. Dopiero teraz,
jak jestem już u siebie, mam mnóstwo pomysłów - bardziej zahaczających o sztukę,
niż kulinaria – szkoda mi jednak jedzenie marnować w aż takim stopniu ;)
I mimo, że obraz stworzony ze złego w smaku keczupu, w
którym znajduje się dużo dodatków chemicznych nie jest aż takim marnotrawstwem,
to jednak „materiał”, który nam udostępniono, najlepiej jest jeść… w czystej
formie ;)
Z drugiej jednak strony – użycie drewnianych wykałaczek jako
łącznika do przestrzennej rzeźby z przekąsek czy zastępowanie kawałków bloku
sera lub bochenka chleba odpowiadającymi im innymi produktami, jest idealnym
sposobem na połączenie zarówno „sztuki nowoczesnej”, jak i ekologii.
Może być też tak, że są to dwie odrębne dziedziny – ekologia
i food design – a wtedy pod to drugie można wpleść każdy zamysł artystyczny,
jaki tylko przyjdzie nam do głowy – o ile nadal będzie związany, w
jakiejkolwiek formie, z żywnością.
Hej, chcieliśmy Cię zaprosić do nowo utworzonej grupy dyskusyjnej na Facebooku - Blogerzy Białystok. Jest to grupa zrzeszająca wszystkich blogerów z Białegostoku.
OdpowiedzUsuńJeżeli masz ochotę dołącz do nas :)
https://www.facebook.com/groups/blogerzybstk/