Na początek, standardowo, wylądowały na patelni czosnek, cebula i chili.
Kiedy się podsmażyły na oleju z pestek winogron, dołączyło do nich mniej więcej pół kilograma dyni, obranej ze skórki i pestek, pokrojonej w kostkę, a także paczka liści szpinaku, umyta i osączona na sicie.
Całość zmiękła, została doprawiona ziarnem sezamu, sosem sojowym, solą i pieprzem, a następnie wymieszana z przygotowanym (czyli zalanym wrzątkiem na kilka minut i odcedzonym) makaronem mie.
Makaron mie to chiński makaron, który tradycyjnie wystarczy zalać wrzątkiem, odczekać chwilę, odsączyć i zjeść. Muszę chyba zgłębić swoją wiedzę o produkcji chińskiego makaronu, bo nawet, jak jest robiony z mąki pszennej, wody i soli, to każdy jego rodzaj smakuje inaczej ;) Np. won ton i mie - niby to samo, a jednak coś zupełnie innego. Pewnie kluczowym jest tu sposób jego produkcji (zagniatania ciasta, dzielenia na kawałki) a może suszenia i przechowywania? W każdym razie polecam spróbować ten rodzaj makaronu, szczególnie, kiedy znajdziecie go po rozsądnej cenie w moim ulubionym dyskoncie na B. ;)
Ps. Słaba ze mnie blogerka - w trakcie gotowania rozładowały mi się baterie w aparacie, więc zdjęcia robiłam telefonem. Zawsze jednak ważniejsze jest dla mnie to, że obiad się udał i był pozytywnym zaskoczeniem smakowym :)
To naprawdę komórką? Nie domyśliłabym się w życiu. :) A tak w ogóle, to powoli zaczynam palać zazdrością na tle Twojej patelni, też chcę białą! To ceramiczna, czy coś? :-) A ten makaron to taki Won-Ton? :-)
OdpowiedzUsuńTen makaron jest nawet lepszy niż won-ton ;) ale tak, w takim stylu.
OdpowiedzUsuńpatelnia nie jest biała! jest raczej ecru albo kremowa - polecam Auchan ;) na kartoniku napisali, że jest ceramiczna, ale czy ja wiem? jest podejrzanie lekka, ale za to wygodna no i duuuuża :) (i tania)
pierwsze zdjęcie jest zrobione moim rewelacyjnym aparatem, pozostałe - telefonem. nadchodzi ciemna pora roku, chyba będę musiała robić obiady o 10 rano, żeby złapać odpowiednie dla moich sprzętów światło ;D