źródło: http://www.gqmagazine.fr/uploads/images/thumbs/201236/saveurspalais_670679972_north_522x.jpg |
Na film wybrałam się zupełnie przypadkowo, ponieważ dostałam od mojego Najlepszego Przyjaciela zaproszenie (do odebrania w siedzibie Radia Białystok). O filmie przed seansem dowiedziałam się tylko tyle, że jest to biograficzna historia francuskich twórców, opowiadająca kilka lat z życia Hortense Laborie, kucharki prezydenta Francji.
źródło: http://www.novekino.pl/multimedia/niebo_w_gebie/01.jpg |
Poznajemy tu ciepłą, choć i nie dającą sobie w kaszę dmuchać kobietę, francuskiego prezydenta od kuchni, młodego adepta sztuki kulinarnej, który wpierw podchodzi do Hortense z dystansem, ale wkrótce daje się jej oczarować, nieco zbyt pewnego siebie szefa kuchni centralnej Pałacu Elizejskiego, grupę francuskich badaczy przebywających na arktycznej wyspie oraz australijską reportażystkę z towarzyszącym jej wiernie, choć nieco nieudolnie, kamerzystą.
źródło: http://www.ouest-france.fr/of-photos/2012/08/23/rn_3775330_1_px_470_.jpg |
Wszystkie te postacie podane są w tym jednogarnkowym daniu w dość okrojonej wersji, ale zarysowane są całkiem nieźle (choć nieco stereotypowo). Moją największą uwagę skupiły jednak potrawy, jakie przygotowywała Hortense. Francja podana na talerzu - mnogość smaków, produkty najlepszej jakości, pochodzące z małych gospodarstw lub zbierane własnoręcznie, perfekcyjnie ułożone na talerzach, jednocześnie nie nazbyt nowocześnie wyglądające, a raczej mające na celu przypomnienie smaków z babcinej kuchni.
źródło: http://img.interia.pl/rozrywka/nimg/6/v/Niebo_gebie_5992293.jpg |
Obraz był prosty i poprawny, zupełnie nie porywający jako dzieło. Myślę jednak, że osobom takim, jak ja, czyli kulinarnym pasjonatom, może przypaść do gustu. Warto go obejrzeć dla samego jedzenia, takiego jak kapusta faszerowana łososiem czy tort Saint Honore oraz trufle w każdym wydaniu. Scena, kiedy prezydent zszedł do kuchni położonej w piwnicy i jadł z Hortense grzankę z truflami, popijając ją winem, bardzo mnie wzruszyła. Sama nie wiem, dlaczego i raczej dużo powodów bym tu musiała wymienić, ale dla mnie ten moment był kulminacyjnym punktem filmu.
źródło: http://www.lesinrocks.com/wp-content/thumbnails/uploads/2012/09/lessaveursdupalais604-tt-width-604-height-400-attachment_id-304468.jpg |
Ciekawszym od samego filmu wydał mi się jednak wstęp pana Jerzego Szerszunowicza, z wykształcenia polonisty, byłego dziennikarza prasowego, a obecnie dyrektora Centrum Zamenhofa w Białymstoku. Ciekawie opowiadał o współczesnym postrzeganiu jedzenia, o tym, żeby nie dać się zwariować dietetykom oraz że kluczem do dobrego jedzenia jest prostota. I pomimo, że znalazło się paru malkontentów, którzy nie wstydzili się głośno powiedzieć, że przyszli tam tylko po to, aby obejrzeć film, a nie słuchać jakiegoś faceta, to ja sama bardzo chętnie bym z panem Szerszunowiczem spotkała się na dobrej kolacji i rozmawiała długo, nie tylko o jedzeniu.
źródło: http://img.interia.pl/rozrywka/nimg/8/w/Niebo_gebie_5992289.jpg |
"Niebo w gębie" mogę polecić jedynie osobom, które mają ochotę na prostą historię, z jedzeniem na pierwszym planie. Nie jest to dzieło wybitne (o ile w ogóle można to nazwać dziełem), ale ogląda się całkiem przyjemnie (nawet siedząc w pierwszym rzędzie). Film oceniam 6/10.
źródło: http://img.interia.pl/rozrywka/nimg/s/6/Niebo_gebie_5992287.jpg |
Na koniec jeszcze dodam, że na seansie byli też Pan i Pani Sandman :) Być może i u nich wkrótce pojawi się recenzja.
O proszę, jak działa spontan. Ludzie, słuchać radia, a da się czasem coś komuś wygrać ;)
OdpowiedzUsuńi fajnie jest, jak inni mogą na tej czyjejś wygranej skorzystać ;) :**
OdpowiedzUsuń