czwartek, 14 sierpnia 2014

Kolejna odsłona deseru z borówkami - biszkopt

Uwielbiam wszelkie owoce, które w języku angielskim mają końcówkę "berry" - truskawki (strawberries), jeżyny (blackberries), maliny (raspberries), poziomki (wild strawberries ;) ), borówki amerykańskie (blueberries), aronie (chokeberries), czarne jagody (billberries), agrest (gooseberry). Uwielbiam też owoce, które wyglądają podobnie, jak jagody, np. porzeczkę ;) To, co jest małe i rośnie na krzaczkach - ma moje upodobanie. Jest łatwiej dostępne, niż rosnące na wysokich drzewach jabłka, gruszki, śliwki i wiśnie, a przy tym - można to znaleźć nawet w lesie (jeśli się umie).

Ja nie umiem i pewnie dlatego zaspokajam się owocami kupowanymi w warzywniaku na osiedlu. Okazuje się jednak, że nawet jagody można wyhodować (czy raczej - wyuprawiać? ;) ) tak, aby nie miały smaku - skandal! Aż strach kupować jeżyny... bo maliny mają smak zbliżony do tego oryginalnego. Jeżyny to jednak inna, bardziej dzika bajka.



W tym roku zadowalam się  borówkami - te małe, kształtne, okrąglutkie jagódki są pyszniejsze w smaku, niż czarne jagody kupione w tym samym sklepie. Mam nadzieję, że nie chodzi o sposób ani miejsce uprawy. Mam nadzieję, że ich smak jest dobry, bo idzie za nim jakość uprawy.

Ostatnio kupiłam pół kilo borówek na ryneczku osiedlowym.



I jestem wniebowzięta, ponieważ użyłam ich do naprawdę pysznego deseru :))
 

Przez długi czas wzbraniałam się przed borówkami, bo miały w nazwie "amerykańskie". Nie badałam jeszcze tematu pochodzenia borówek sprzedawanych w Polsce, ale stwierdziłam, że skoro uwielbiam pomarańcze i cytryny, wcale się tego nie wstydzę, a wiem, że nie są uprawiane w Polsce, tylko w cieplejszych krajach, to spróbuję się przekonać do borówek.



No i stało się - naprawdę się w nich zakochałam. Oczywiście nic nie przebije naszych rodzimych truskawek, poziomek, jeżyn, czarnych jagód - rosnących tak w ogrodach, jak i dziko, w lasach.





Ale ten smak... kwaśno-słodkawy... pękające na języku pesteczki... jędrność owocu w skórce połączona z miękkością i świeżością jego wnętrza... poezja!

Najbardziej uwiodło mnie połączenie borówek z kremem mascarpone, o którym pisałam poprzednio, przy wpisie o babeczkach. Tym razem postawiłam na coś innego,  j e s z c z e  prostszego.



Biszkopt z borówkami i bitą śmietaną.





Na biszkopt potrzeba to, co zawsze - trzy jajka, pół szklanki mąki i pół szklanki cukru. No i szczypta soli, żeby nie było za słodko ;)

Wpierw ubijamy białka na bezę, stopniowo dodając cukier. Następnie łyżką dodajemy porcjami żółtka, a na koniec - w ten sam sposób - mąkę. Pieczemy biszkopt około 25 minut w 180 stopniach - pamiętając, aby temperaturę, czas pieczenia i półkę, na którą włożymy blaszkę, dostosować do swojego piekarnika. Ciasto z wierzchu powinno lekko przypominać bezę. Po 20 minutach najlepiej wbić patyczek (wykałaczkę, patyczek do szaszłyków - ja mam doświadczenie z drewnianymi badylkami ;)) - po wyjęciu patyczka z ciasta będącego nadal w piekarniku, nie powinno być na nim NIC. Jeśli będzie COŚ - trzeba ciasto jeszcze podpiec ;)





Ja piekłam biszkopt w formie do tarty, wyłożonej papierem do pieczenia. Chciałam, żeby ciasto było niewysokie, ale pulchne, a po wyjęciu z piekarnika - lekko opadło na środku. Udało mi się :) Można oczywiście użyć zwykłej tortownicy albo zupełnie innej formy... pewnie foremki do babeczek czy muffinek sprawdziłyby się równie dobrze :) wystarczy dostosować objętość ciasta do wysokości formy. Ciasto z trzech składników rośnie jeszcze lepiej, niż to z dodatkiem proszku do pieczenia lub sody! (a przynajmniej lepiej smakuje ;) )

Takich samych proporcji używam do małej tortownicy - 16cm średnicy. Pisałam o tym, kiedy dzieliłam się przepisem na biszkopt z dżemem brzoskwiniowo-cytrynowym.



No to tyle o biszkopcie - kolejną warstwą są karmelizowane borówki. Na patelnię sypiemy 2-4 łyżki cukru zwykłego lub aromatyzowanego prawdziwą wanilią (do pudełka z laską wanilii wsypujemy cukier, zamykamy na parę dni, jeśli po otwarciu czujemy cudny słodkawy aromat - używamy do wypieków, deserów i kawy na dobry początek dnia :) ). Czekamy chwilę, aż się roztopi. Wsypujemy około 500g borówek (ilość zależy od wielkości deseru, jaki przyrządzamy. Ja zużyłam ok. 700g do skarmelizowania), kiedy puszczą sok - mieszamy. Jeśli pomieszamy przed puszczeniem soku - karmel się "zbryli" i będziemy mieć cukierki karmelowe w kształcie kryptonitu :P Kiedy borówki i karmel będą wyglądały, jak dżem - zdejmujemy z ognia i studzimy.

Oddzielnie robimy bitą śmietanę lub krem mascarpone, o których pisałam we wspomnianych wcześniej przepisach.

A teraz najważniejsze - łączymy ze sobą całość: na przestudzony biszkopt nakładamy skarmelizowane borówki, następnie bitą śmietanę lub krem, całość posypujemy całymi, świeżymi owocami.



Najlepiej smakuje po całonocnym schłodzeniu w lodówce.

:))

4 komentarze:

  1. Mmm, bardzo smakowity deser :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smakowity, a przede wszystkim bardzo prosty i niezbyt pracochłonny :)

      Pozdrawiam,
      Ewa

      Usuń
  2. mam w ogrodzie borówki amerykańskie i są pyszne, nie mogę się doczekać, kiedy będzie ich tyle, aby dla wszystkich starczyło, ponieważ długo rosną i dopiero siedmioletnie krzaki dają przyzwoite plony.
    Bardzo Ci dziękuję za odwiedziny. Odpowiem Ci tutaj na pytania z komentarza. Tak, to ten sam chłopak. Całkiem nieźle się spisuje. Książki nie można nigdzie kupić, nawet na stronie wydawcy jest napisane, że niedostępna, Nie mam ani jednego egzemplarza.
    Przesyłam pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, Klarko :)

      Szkoda, że Twojej książki już nie ma - czekam w takim razie na drugą, a tymczasem możesz być pewna, że zyskałaś nową stałą czytelniczkę swoich obydwu blogów :)

      Pozdrawiam serdecznie,
      Ewa

      Usuń