Wyszedł mi dziś sos koperkowy idealny. Niestety, nie do końca w duchu slow, ponieważ miałam ochotę na coś szybkiego, mięsnego i pożywnego, w ten zimowy wieczór. Użyłam zatem mąki, śmietany i kostki rosołowej, żeby uzyskać pełny, choć niezupełnie wartościowy sos (trochę może przesadzam, ale zwolennicy kuchni eko i slow pewnie mnie za tę kostkę rosołową... zjedzą ;) ). Było jednak doooooobre i wcale nie żałuję.
Zdjęć nie zrobiłam. Byłam zbyt głodna, żeby jeszcze o tym myśleć :-)
Nie wiem, ile miałam mięsa mielonego, ale wyszło z niego 17 pulpecików :)
Na pulpety:
- mięso mielone
- jajko
- bułka tarta
- przyprawy
Wymieszać, połączyć, zagnieść, formować małe okrągłe kotleciki i obsmażyć z dwóch stron na niewielkiej ilości oleju.
Na sos:
- pół litra wody
- kostka rosołowa
- pęczek koperku
- garść świeżego tymianku
- pół dużej marchewki
- pieprz
- mały kubek śmietany
- łyżka mąki
Do garnka/rondla/patelni, w której smażyły się pulpety dodać wodę i kostkę rosołową i przykryć. Posiekać koperek i tymianek i dorzucić do mięsa. Zetrzeć marchew i również dodać. Dusić około dziesięć minut, po czym partiami dodawać śmietanę wymieszaną z mąką. Doprawić do smaku (ja użyłam tylko pieprzu, gdyż soli było już wystarczająco dużo, a nie chciałam przyćmiewać koperkowości suszonymi ziołami) i dusić kolejne dziesięć minut. Podawać np. z puree z ziemniaków i mleka oraz kapustą kiszoną (ja zawsze doprawiam cukrem, pieprzem, olejem i cebulą).
Grunt to dobra organizacja pracy - wpierw obrałam i wrzuciłam umyte do garnka z wodą ziemniaki i włączyłam pod nimi płomień. Potem zrobiłam pulpety i sos, kiedy się dusiły - przygotowałam kapustę. Dzięki temu wszystko było gotowe w tym samym czasie i całość zajęła mi 30-40 minut. Polecam ten sposób :)
Smacznego! :)
Zbiór przepisów i przemyśleń, internetowa książka kucharska i pamiętnik kulinarny jednocześnie.
wtorek, 15 stycznia 2013
niedziela, 13 stycznia 2013
Wieprzowa karkówka pieczona w warzywnym ragu, czyli polsko-włoski fusion
Ostatnio rzadko gotuję, ale kiedy już mam na to czas, staram się zrobić coś innego, niż zazwyczaj. W tygodniu najczęściej jemy pieczone lub gotowane udka z kurczaka lub kawałki piersi z kurczaka z jakimiś warzywami. Są to dość szybkie obiady, które wymagają małego nakładu pracy. I tu może być olśniewający niemal efekt, choć ich głównym celem jest szybkie podanie ciepłej potrawy.
Dziś zrobiłam karkówkę pieczoną w warzywnym ragu. Choć mięso było trochę zbyt tłuste i nie przepadam za wieprzowiną, to jednak efekt był bardzo dobry. Zdjęć niestety nie mam, ale chętnie podzielę się przepisem.
Warzywne ragu:
- plasterki selera naciowego
- plasterki pieczarek
- półplasterki marchwi
- posiekane cebula i czosnek
- posiekany w drobną kostkę seler korzeniowy
- puszka krojonych pomidorów
- kartonik przecieru pomidorowego
- oliwa, sól, pieprz, oregano
Warzywa poddusić na oliwie, kiedy zmiękną i zmniejszą objętość o połowę, dodać pomidory i przecier. Doprawić do smaku.
Można dodać też chili, szczyptę cynamonu lub curry, żeby uzyskać jeszcze inny efekt. Pasują tu też oliwki i kapary, wtedy z powodzeniem można zrobić nie tylko pieczoną karkówkę, ale też warzywną lazanię lub po prostu podać z makaronem. W wersji rozrzedzonej bulionem i z makaronem drobnym, można podawać jako pożywną, ciepłą, zimową zupę. Zamiast makaronu mogą być czosnkowe grzanki.
Karkówkę pokroić w plastry, doprawić solą i pieprzem (ja użyłam też mieszanki przypraw do steków), podsmażyć z obu stron na rozgrzanym oleju, aby mięso się ścięło, a następnie układać na przemian w brytfance lub innym sporym naczyniu do zapiekania. Mi wyszło pięć warstw: trzy warstwy warzywnego sosu i dwie warstwy mięsa, ale wszystko zależy od ilości składników i wielkości naczynia.
Piec godzinę w 190 stopniach pod przykryciem, potem nieco zmniejszyć temperaturę (minimum 175 stopni) i zdjąć pokrywkę na pół godziny. W tym samym czasie, co mięso, należy też włożyć naczynie z ćwiartkami ziemniaków doprawionych solą, pieprzem i odrobiną oleju, aby się nie przypaliły. Będą gotowe w tym samym czasie.
Podałam z surówką z marchewki i jabłka - na dwie duże marchewki wystarczy jedno duże jabłko, szczypta soli i pieprzu oraz dwie łyżki oliwy.
Przygotowanie tego obiadu zajmuje sporo czasu, ale w wolną niedzielę warto :)
Smacznego! :)
Dziś zrobiłam karkówkę pieczoną w warzywnym ragu. Choć mięso było trochę zbyt tłuste i nie przepadam za wieprzowiną, to jednak efekt był bardzo dobry. Zdjęć niestety nie mam, ale chętnie podzielę się przepisem.
Warzywne ragu:
- plasterki selera naciowego
- plasterki pieczarek
- półplasterki marchwi
- posiekane cebula i czosnek
- posiekany w drobną kostkę seler korzeniowy
- puszka krojonych pomidorów
- kartonik przecieru pomidorowego
- oliwa, sól, pieprz, oregano
Warzywa poddusić na oliwie, kiedy zmiękną i zmniejszą objętość o połowę, dodać pomidory i przecier. Doprawić do smaku.
Można dodać też chili, szczyptę cynamonu lub curry, żeby uzyskać jeszcze inny efekt. Pasują tu też oliwki i kapary, wtedy z powodzeniem można zrobić nie tylko pieczoną karkówkę, ale też warzywną lazanię lub po prostu podać z makaronem. W wersji rozrzedzonej bulionem i z makaronem drobnym, można podawać jako pożywną, ciepłą, zimową zupę. Zamiast makaronu mogą być czosnkowe grzanki.
Karkówkę pokroić w plastry, doprawić solą i pieprzem (ja użyłam też mieszanki przypraw do steków), podsmażyć z obu stron na rozgrzanym oleju, aby mięso się ścięło, a następnie układać na przemian w brytfance lub innym sporym naczyniu do zapiekania. Mi wyszło pięć warstw: trzy warstwy warzywnego sosu i dwie warstwy mięsa, ale wszystko zależy od ilości składników i wielkości naczynia.
Piec godzinę w 190 stopniach pod przykryciem, potem nieco zmniejszyć temperaturę (minimum 175 stopni) i zdjąć pokrywkę na pół godziny. W tym samym czasie, co mięso, należy też włożyć naczynie z ćwiartkami ziemniaków doprawionych solą, pieprzem i odrobiną oleju, aby się nie przypaliły. Będą gotowe w tym samym czasie.
Podałam z surówką z marchewki i jabłka - na dwie duże marchewki wystarczy jedno duże jabłko, szczypta soli i pieprzu oraz dwie łyżki oliwy.
Przygotowanie tego obiadu zajmuje sporo czasu, ale w wolną niedzielę warto :)
Smacznego! :)
Sztuka kulinarna w Sztuce Mięsa
Miesiąc temu miały miejsce super ekstra fajne warsztaty kulinarne,
zorganizowane przez parę przesympatycznych i pełnych pomysłów blogerów, czyli
Pana i Panią Sandman, w gościnnych progach restauracji Sztuka Mięsa z kipiącym
pasją kulinarną współwłaścicielem i szefem kuchni na czele, Maciejem
Tomaszewskim.
Warsztaty odbyły się pod hasłami: kuchnia meksykańska i najlepszy stek w
waszym życiu. Na początek zrobiliśmy wyborne guacamole, spożywane w
towarzystwie porwanej na kawałki tortilli oraz gorditas, czyli ciastka z ciasta
francuskiego, nadziewane farszem z wołowiny, pomidorów, groszku... Danie
główne, czyli stek, zostało podane z niebiańskim puree z batatów (doprawionych
hojnie przez Maćka burbonem) i salsą. Na deser przygotowany był mus
czekoladowy, doprawiony szczyptą wściekłego chili Morita.
Chili Morita, jedna z odmian chipotle, to wędzone papryczki chili różnego
gatunku (np. jalapeño), uwędzone tak bardzo, że są na tyle suche, że dają się
sproszkować. Przybierają różny kolor, od bordowego przez purpurowy, fioletowy,
ciemnoszary, brunatny do prawie czarnego. Chili Morita, którego używała Kasia
do doprawienia musu czekoladowego, było pięknie bordowe, z czarnymi
prześwitami. Szczypta tej przyprawy na całą miskę potrawy wystarczy nawet
największym miłośnikom ostrości.
![]() |
I ja tam byłam :) |
Wszystkie potrawy wywołały we mnie zachwyt. Do tej pory pamiętam najlepsze
guacamole w życiu, najlepszy stek w życiu, połączony z niebywale harmonijnymi
dodatkami. Nigdy bym się nie spodziewała, że takie puree będzie tak dobre!
A oto przepis na salsę:
Kukurydza mrożona lub z puszki
Pieczona papryka (spalona na palniku i obrana)
Świeża kolendra
Czarna fasola
Sok z limonki
Jalapeño
Czerwony ocet winny
Sól i pieprz
Wszystkie składniki połączyć w proporcjach miłych dla oka i doprawić
odpowiednio do smaku :) Pasuje jako surówka do obiadu, ale myślę, że dobrze
sprawdziłaby się też jako nadzienie do tortilli lub w towarzystwie mielonego
mięsa i sosu pomidorowego, jako nowa odsłona chili con carne. Ostatecznie salsę
można zmiksować i zrobić z niej pastę, ale to polecam jedynie miłośnikom kuchni
fusion ;)
Warsztaty rozpoczęły tuż po przybyciu tłumu zaproszonych gości, którzy
raczyli się przygotowanymi przez nas potrawami. Maciek, szef kuchni, opowiadał
nam o nożach, o tym, jak się nimi posługiwać, jaki nóż do czego nadaje się
najlepiej, jak je ostrzyć i konserwować. Duża część wykładu była poświęcona
wołowinie – dowiedzieliśmy się, że mięso z byka jest smaczniejsze, niż mięso z
krowy oraz że najtłustszym kawałkiem wołowiny jest antrykot :)
![]() |
Szef kuchni i jego narzędzia pracy |
Kiedy już sprawiliśmy polędwicę, próbując pozbawić ją jak największej ilości
takich błyszczących włókien i jak najmniejszej ilości czerwonego mięsa, kiedy
nakarmiliśmy stekami gości, zabraliśmy się do przygotowania kolacji dla nas,
czyli uczestników warsztatów – blogerów i miłośników gotowania i dobrego
jedzenia.
Nie zapamiętałam zbyt dobrze, jak się powinno przyrządzać stek idealny, ale
wiem, że musi to być porządny kawał pachnącego mięsa, doprawiony solą, pieprzem
i odrobinę otoczony w oleju, obsmażony z dwóch stron na rozżarzonej patelni (w
kuchni Maćka znajduje się oczywiście taki metalowy blat do smażenia, w
warunkach domowych najlepiej użyć patelni żeliwnej lub innej z grubym dnem;
musi być tak rozgrzana, żeby po wrzuceniu na nią kilku kropel wody, zmieniały
się one od razu w parę), a następnie powinien dojść w piecu. Piec, czy raczej
jak na warunki domowe przystało – piekarnik – też musi być rozgrzany, niczym
piekło. Kilka minut w takim piecu i możemy zajadać się pysznym, półkrwistym
stekiem z byka. Do tego puree z batatów i salsa, kieliszek czegoś dobrego i
witamy w niebie…
![]() |
A oto królestwo Macieja Tomaszewskiego i serce Sztuki Mięsa |
…a na deser w niebie podają czekoladowy mus z chili morita. I można
odlecieć.
Warsztaty warsztatami, ale przecież dzięki sporej grupie sponsorów
otrzymaliśmy też super prezenty: masywne drewniane deski do krojenia, super
ostre noże, piknikowe miski sałatkowe, obieraczki do warzyw, zestawy przypraw,
fartuszki i koszulki. Dziękujemy więc nie tylko naszym odważnym Organizatorom i
przemiłym Gospodarzom, ale również Sponsorom i Partnerom: portalowi DoradcaSmaku, hurtowni Makro, producentowi mrożonek Iglotex – Łukasz oraz wspierającym
nas mediom.
Relacje możecie znaleźć także tu:
Witajcie w mojej bajce
Na początek kilka słów tłumaczenia - bo zawsze czuję, że muszę to zrobić po
długiej nieobecności. Otóż dopadło mnie ż y c i e czyli praca,
praca, praca... Pracę mam taką sobie, ale zajmuje mi ona dużo czasu - od paru
dni chodzę na 10h, od 9 do 19, w domu nie ma mnie przez dosłownie połowę doby.
Nie dziwcie się więc, że nie pojawiają się tu żadne nowe wpisy - nie mam siły
na tworzenie, nawet na gotowanie nie mam czasu, a na całe szczęście ma mnie kto
w tym wyręczyć.
Zawczasu odpieram zarzuty, że skoro tak to wygląda, to moja pasja jest słaba - otóż nie, w każdej wolnej chwili szukam nowych inspiracji, przeglądam blogi i przepisy, czytam książki (a kilka nowych się pojawiło w moim zbiorze i jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu), dodaję do listy do obejrzenia kolejne filmy o tematyce okołokulinarnej.
Z braku czasu na gotowanie, robię sobie spis potraw, które planuję przyrządzić. Znajduje się tam pasztet z piersi kurczaka oraz wątróbki drobiowej, brownie z porzeczkami lub wiśniami, mus czekoladowy z chili lub kandyzowaną skórką pomarańczy, gravlax, lazania z suszonymi pomidorami… na dziś mam już zaplanowany obiad z kuchni fusion polsko-włoskiej: karkówka pieczona w pomidorowym sosie ragu, do tego pieczone ziemniaki i jakaś surówka. Nie wiem, czy uda mi się zrobić zdjęcia, bo jak obiad będzie gotowy, to zrobi się już ciemno, a nie mam dobrego sprzętu, ale będę próbować.
W końcu dziś zamierzam też wrzucić relację z warsztatów w Sztuce Mięsa… sprzed miesiąca ;) Nie pytajcie, dlaczego – ja sama nie wiem, kiedy ten czas mi minął.
A na razie kończę wierszem Czesława Miłosza:
Panie Boże, lubiłem dżem truskawkowy
I ciemną słodycz kobiecego ciała.
Jak też wódkę mrożoną, śledzie w oliwie,
Zapachy: cynamonu i goździków.
Jakiż więc ze mnie prorok? Skądby duch
Miał nawiedzać takiego? Tylu innych
Słusznie było wybranych, wiarygodnych.
A mnie kto by uwierzył? Bo widzieli
Jak rzucam się na jadło, opróżniam szklanice,
I łakomie patrzę na szyję kelnerki.
Z defektem i świadomy tego. Pragnący wielkości,
Umiejący ją rozpoznać gdziekolwiek jest,
A jednak niezupełnie jasnego widzenia,
Wiedziałem co zostaje dla mniejszych, jak ja:
Festyn krótkich nadziei, zgromadzenie pysznych,
Turniej garbusów, literatura.
Zawczasu odpieram zarzuty, że skoro tak to wygląda, to moja pasja jest słaba - otóż nie, w każdej wolnej chwili szukam nowych inspiracji, przeglądam blogi i przepisy, czytam książki (a kilka nowych się pojawiło w moim zbiorze i jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu), dodaję do listy do obejrzenia kolejne filmy o tematyce okołokulinarnej.
Z braku czasu na gotowanie, robię sobie spis potraw, które planuję przyrządzić. Znajduje się tam pasztet z piersi kurczaka oraz wątróbki drobiowej, brownie z porzeczkami lub wiśniami, mus czekoladowy z chili lub kandyzowaną skórką pomarańczy, gravlax, lazania z suszonymi pomidorami… na dziś mam już zaplanowany obiad z kuchni fusion polsko-włoskiej: karkówka pieczona w pomidorowym sosie ragu, do tego pieczone ziemniaki i jakaś surówka. Nie wiem, czy uda mi się zrobić zdjęcia, bo jak obiad będzie gotowy, to zrobi się już ciemno, a nie mam dobrego sprzętu, ale będę próbować.
W końcu dziś zamierzam też wrzucić relację z warsztatów w Sztuce Mięsa… sprzed miesiąca ;) Nie pytajcie, dlaczego – ja sama nie wiem, kiedy ten czas mi minął.
A na razie kończę wierszem Czesława Miłosza:
Panie Boże, lubiłem dżem truskawkowy
I ciemną słodycz kobiecego ciała.
Jak też wódkę mrożoną, śledzie w oliwie,
Zapachy: cynamonu i goździków.
Jakiż więc ze mnie prorok? Skądby duch
Miał nawiedzać takiego? Tylu innych
Słusznie było wybranych, wiarygodnych.
A mnie kto by uwierzył? Bo widzieli
Jak rzucam się na jadło, opróżniam szklanice,
I łakomie patrzę na szyję kelnerki.
Z defektem i świadomy tego. Pragnący wielkości,
Umiejący ją rozpoznać gdziekolwiek jest,
A jednak niezupełnie jasnego widzenia,
Wiedziałem co zostaje dla mniejszych, jak ja:
Festyn krótkich nadziei, zgromadzenie pysznych,
Turniej garbusów, literatura.
Subskrybuj:
Posty (Atom)