wtorek, 25 września 2012

W Grupie Siła, czyli krótka relacja z Przetwornianki

fot. Magda Majewska
Naszych gości przywitałyśmy skrzynką jabłek i winogron. Kto był nieuważny, mógł przysiąść na dyniach z ogródka Magdy.

fot. Edyta Żuk-Kempa


fot. Edyta Żuk-Kempa
Przetworniankę można było podglądać przez witrynę kawiarni Labalbal...

fot. Magda Majewska
...lub wejść do środka i rozłożyć swoje dobra, gdzie popadnie.

fot. Magda Majewska




Około 16. zaczęli się schodzić nasi Goście i uczestnicy Jesiennej Wymiany Przetworów

fot. Magda Majewska
fot. Edyta Żuk-Kempa
fot. Edyta Żuk-Kempa
A potem zrobił się targ...

fot. Magda Majewska
fot. Magda Majewska
...połączony z degustacją naszych wypieków

fot. Magda Majewska
fot. Magda Majewska
fot. Magda Majewska
Był też konkurs na najsmaczniejszą słodkość w słoiku i najładniejszy wygląd, w trakcie którego Jury burzliwie obradowało.

fot. Magda Majewska
Nagrody zdobyły: konfitura z płatków dzikiej róży oraz cytrynowy dżem z cukinii.

fot. Magda Majewska (+drobna zmiana kolorów z mojej strony)
A Kulinarki w składzie: Edyta, Hania, Magda, Sylwia i Ewa dziękują wszystkim za przybycie i zapraszają na kolejne akcje! :)




poniedziałek, 24 września 2012

Dlaczego jajecznica jest pyszna oraz zbiór różnych bzdur

Dziś chcę powiedzieć Wam o kilku różnych sprawach, nie związanych bezpośrednio z kulinariami, choć w pewnym sensie się z nimi łączących. Na początku może zaznaczę, jeśliby znalazł się jakiś maruder, że pomimo, iż jest to blog w znacznej mierze kulinarny, to przede wszystkim jest to  m ó j  blog, więc mogę tu opisywać też  m o j e  smutki. I właśnie tymi smutkami chciałabym się podzielić dziś ze światem (ale nie jest tak źle, na deser pojawi się jajecznica, kto moich żali czytać nie chce, niech przewija na dół tego wpisu ;) ).

Moje przygnębienie spowodowane jest sytuacją na rynku pracy (choć pewnie też nadchodzącą zimą, pms-em itd. ...). W tym roku skończyłam studia (i cieszę się, że ten etap jest już za mną) i powoli na ten rynek pracy wkraczam (wcześniej, w trakcie studiów, jak szukałam pracy, to mi mówili, że studentów nie przyjmują. Teraz jest na odwrót.). Bardzo chcę pracować, ale pracodawcy nie bardzo chcą mnie zatrudnić - z jednej prostej przyczyny: nie mam doświadczenia. Ok, to może być przeszkodą, ale przecież nie jest wielkim problemem przyuczenie kogoś do pracy, jaką ma wykonywać albo zaproponowanie mu wpierw stażu za kieszonkowe. Tak mi się przynajmniej zdawało do tej pory. Teraz widzę, że wszędzie chcą zatrudniać młodych studentów z przynajmniej trzyletnim doświadczeniem w pracy na pełny etat, dyspozycyjnych we wszystkie weekendy, święta i nadgodziny, z własnym samochodem, będących ciągle pod telefonem, znających biegle ze dwa języki obce, chętnych do służbowych wyjazdów, a jeśli są płci żeńskiej - to dobrze by było, gdyby były w związku z tymi wyjazdami służbowymi dyskretne.

Jest też inny rodzaj pracodawców. Tacy zatrudniają wszystkich, bez doświadczenia, bo i tak zapewniają "szkolenie i niezbędne materiały". Zapewniają stawkę godzinową i/lub prowizję. Praca najczęściej polega na wykonywaniu i/lub odbieraniu połączeń telefonicznych. Umowa zlecenie, na pełny etat, żeby wziąć ustawowe pięć minut wolnych od komputera, trzeba się pytać przełożonego o pozwolenie, grafik ustalany przez HRowców, mających siedzibę w zupełnie innym mieście, płacą mniej niż najniższa krajowa. Oczywiście jest to praca w korporacji, a jak wiadomo, korporacje są biedne i nie mają pieniędzy na lepsze warunki dla swoich pracowników, stąd notoryczny brak mydła i papieru toaletowego, składki na płyn do mycia naczyń i gąbki, dyżury pracowników do sprzątania kuchni, bo sprzątaczka przecież ma ważniejsze sprawy na głowie, jak np. narzekanie, że jest brudno.

Nie wiem, czy powinnam o tym pisać, ale przecież nie podaję nazwy firmy, w której pracuję, żadnych nazwisk, żadnych tajemnic. Mówię tylko o warunkach pracy.

Czemu więc tam pracuję, skoro jest niezbyt fajnie? Po pierwsze, wszyscy ludzie, którzy pracują gdziekolwiek, twierdzą, że w każdej pracy jest beznadziejnie i że akurat moja nie jest tak zła (aha.). Po drugie, nigdzie indziej nie chcieli mnie zatrudnić (choć ponoć półtora miesiąca szukania pracy to bardzo mało). Po trzecie, nawet te grosze, które tam zarabiam, to zawsze lepiej, niż nie zarabiać nic. Po czwarte, ciągle mam nadzieję, że moja sytuacja się poprawi.

Najbardziej chciałabym pracować na własny rachunek. Móc zrobić przerwę wtedy, kiedy tego potrzebuję. Móc wypić kawę przy komputerze. Zawsze mieć mydło i papier toaletowy w ubikacji. Nie bać się tego, że ktoś mi zwinie z lodówki drugie śniadanie. A najważniejsze - robić to, co lubię, czym się interesuję, o czym mam pojęcie i przez co jestem w tym dobra (i chcę być jeszcze lepsza). I nie zależy mi na kokosach - chcę po prostu wieść spokojne życie.

Niestety, na zakładanie swojej działalności trzeba mieć super fajny pomysł oraz kupę kasy (o ile z tym pierwszym jest u mnie spoko, to to drugie to katastrofa). I jak młody człowiek ma cieszyć się życiem i mieć nadzieję na przyszłość?

Trochę na duchu podtrzymuje mnie to, co robimy teraz z Białostockimi Blogerkami. Jedna udana akcja już za nami, bardzo się zaprzyjaźniłyśmy, mamy kupę pomysłów i wspólne cele. Może coś z tego wyjdzie.

A oto moje wczorajsze łupy z Przetwornianki:




Butla soku z antonówek, słoik soku z malin (bardzo dobrze smakuje z herbatą), słoik dżemu z malin i słoik wiśni w syropie. Przy okazji dodam, że wiśnie dostałam od Państwa Sandmanów. Żółty mieczyk i bukiet ziół z kolei pochodzą z ogródka Magdy.

Garść tych ziółek dorzuciłam dziś do jajecznicy. Znalazły się tam: lubczyk, natka pietruszki, bazylia cytrynowa, szałwia, estragon i coś mechatego, co wygląda jak mięta, ale nie pachnie w ogóle miętowo ;)


Na oliwę na patelni wrzuciłam pół posiekanej cebuli, kiedy się podsmażyła, dodałam trzy jajka, garść ziół i posiekanego pomidora. Doprawiłam solą i pieprzem, pomieszałam chwilę, aż jajka się ścięły i przełożyłam na talerz.

 
 Do tego trochę chleba (niestety, ze sklepu) i ogórek kiszony. Prócz chleba, soli i pieprzu - wszystkie składniki pochodzą ze wsi. Smacznego! :)


Tymczasem idę rozwiesić pranie i wmawiać sobie, że wcale nie mam złej pracy. Zobaczymy, czy afirmacja skutkuje, czy jeszcze przed wyjściem usiądę gdzieś w kącie i się popłaczę ;)



ps. Ogólnie nie jestem narzekaczem, ale czasem nie mogę się powstrzymać i muszę coś z siebie wyrzucić, bo inaczej oszaleję. Jeśli ktoś przeczytał całość i dotrwał do tego momentu - dziękuję! i zapraszam na herbatę z sokiem malinowym :)

ps2. Zapomniałam napisać, dlaczego jajecznica jest pyszna, ale zabrakło mi słów. Jest bo jest i tyle ;)

niedziela, 23 września 2012

Przetwornianka i Konik, czyli Nieformalna Grupa Białostockich Blogerek Kulinarnych zaczyna działać

Dziś krótko wspomnę o mijającym weekendzie (ach, niedziela wieczór...). Na początku bardzo chcę podziękować Dziewczętom za wspólnie spędzony czas i mam nadzieję, że przyszłe nasze spotkania i akcje będą jeszcze lepsze. Po piątkowej integracji w wiejskim domku Magdy zbliżyłyśmy się do siebie, otworzyłyśmy przed sobą (duuuużo wina... ;) ) i mamy pomysły na kolejne wydarzenia i spotkania.

A co takiego, oprócz picia wina, robiły dziewczyny na wsi? Otóż kręciły, wraz z Beatą Golak (którą bardzo serdecznie pozdrawiam!) i Jej ekipą, jeden z odcinków programu Konik. Opowiadałyśmy o tym, co robimy, czemu akurat tam się spotkałyśmy, co planujemy i dlaczego w ogóle się zorganizowałyśmy. Emisja odcinka odbędzie się w przyszłym albo w jeszcze następnym tygodniu, na łamach TVP Białystok, o czym wkrótce więcej informacji pojawi się na naszych blogach.

Trzy godziny temu z kolei wystartowała Przetwornianka. Akcja była bardzo udana, wszyscy nasi Goście - zadowoleni, a i my szczęśliwe, że wyszło wszystko bardzo dobrze. Dziękujemy też Właścicielom Labalbalu, że użyczyli nam miejsca i nas wspierali. Pewnie zorganizujemy u nich coś jeszcze w przyszłości :)

Szersza relacja z obu tych wydarzeń powstanie niedługo, jeśli dziewczęta podzielą się ze mną swoimi zdjęciami ;) Mój aparat do fotografowania potraw na razie mi wystarczy, ale do robienia zdjęć w ciemniejszych pomieszczeniach już nie bardzo się nadaje ;)

Wrzucam za to zdjęcie słonecznika z Magdowego ogrodu, jako pamiątkę udanego weekendu i, mam nadzieję, dobry znak na przyszłość :)


czwartek, 20 września 2012

Trochę prywaty...

Dziś od Sylwii dowiedziałam się, że najprawdopodobniej jutro w Gazecie Współczesnej ukaże się artykuł o nas - czyli o Białostockich Blogerkach Kulinarnych. Zachęcam więc do kupienia jutrzejszego wydania gazety i zapoznania się z nami nieco może dokładniej ;)

Chciałabym tylko sprostować jedną rzecz - w trakcie rozmowy powiedziałam, że prowadzę bloga 3-4 lata. Przed chwilą zajrzałam na mój wcześniejszy blog, na bloxie, z którego wyczytałam, że pierwszy mój wpis pojawił się 29.08.2010r. :-)

Jakkolwiek by na to nie patrzeć, trzech lat z tego nie ma, tym bardziej czterech, a ledwo są dwa :) Czas po prostu tak szybko leci, tyle rzeczy się dzieje, tyle się zmienia, że czasem człowiek nie ogarnia ;) No i tym razem ja nie ogarnęłam, a tu proszę... niedawno kuchenneewolucje świętowały swoje dwa latka.

W tym czasie na blogu sporo się zmieniło - od adresu poczynając, na jakości zdjęć kończąc. Oczywiście, co do jakości fotek, wiele jeszcze pozostaje do życzenia, ale i tak są już dużo lepsze, niż na początku.

Mam nadzieję, że mój blog zmienia się w dobrą stronę, że Czytelników będzie mi przybywać i że jeszcze więcej ciekawych spraw, związanych z jego prowadzeniem, wyniknie :)

środa, 19 września 2012

Spaghetti z łososiem, szpinakiem i pomidorkami

Dziś przedstawiam Wam kolejną wersję szybkiego dania, zdrową i sycącą. Wpierw miałam w planach łososia w wersji dalekowschodniej, z jasnym sosem sojowym, cukinią, sezamem i jakimś makaronem, w rodzaju soby lub makaronu ryżowego. W sklepie zobaczyłam jednak panią niosącą opakowanie szpinaku i stwierdziłam, że zwrócę się w tę stronę :)


Jak zwykle zaczęłam od wstawienia wody na makaron. W tym czasie okroiłam skórę z łososia i pokroiłam go w mniejsze kawałki, umyłam szpinak, posiekałam czosnek i pokroiłam pomidorki na połówki. Na oliwie zeszkliłam czosnek, a następnie dorzuciłam do niego szpinak. Kiedy szpinak zmiękł, dodałam łososia i pomidorki oraz doprawiłam całość świeżo zmielonym pieprzem. Wytworzył się sos, więc zamiast odparowywać wodę, aby sos zgęstniał, dodałam makaron twardawy, na chwilę przed stanem al dente :) Makaron wchłonął resztki wody, odpowiednio zmiękł i było dobrze :)



Do ryby i warzyw można by było dodać jeszcze śmietanę z koperkiem lub niebieski ser pleśniowy, żeby całość była w sosie śmietanowym, kremowym. W wersji na bogato można pokusić się jeszcze o krewetki, suszone pomidory i oliwki ;) Całość można posypać dodatkowo świeżą bazylią czy natką pietruszki. Zamiast lub dodatkowo do szpinaku, można dodać listki rukoli - zaostrzą smak. Dobrym dodatkiem mogą być też pióra zeszklonej cebuli czy plasterki pieczarek albo borowików zamiast łososia.

Smacznego! :)





Teraz pora na kilka ogłoszeń.
Dziś z dziewczynami z naszej Nieformarnej* Grupy Białostockich Blogerek Kulinarnych "Kulinarki" oddawałyśmy się przyjemności udzielania skromnego wywiadu do naszych lokalnych, podlaskich gazet - Kuriera Porannego i Gazety Współczesnej. Mówiłyśmy o naszej Grupie, pomysłach, planach i blogach. Artykuł ukaże się już niebawem - dokładnej daty jeszcze nie ma, ale na pewno Was o nim poinformuję :)

Wywiad był głównie z okazji organizowanej przez nas w niedzielę Akcji Jesiennej Wymiany Przetworów, czyli Przetwornianki, na którą jeszcze raz Was zapraszam, do białostockiego Ka Labalbalu na godzinę 16:00. Weźcie ze sobą słoiczki z przetworami, a może Was spotkać za to nagroda :-) Więcej na facebookowej stronie Akcji

Przy okazji podzieliłyśmy się też z Ulą informacją o planowanym na sobotę zdarzeniu, organizowanym przez Beatę Golak i ekipę Konika. Więcej o tym wkrótce, kiedy same poznamy więcej szczegółów :) Weekend mamy więc pracowity :-D Cieszę się bardzo, że coś zaczyna się dziać. Mamy sporo pomysłów. Głównie chcemy promować zdrową regionalną żywność i slow food. Zobaczymy, co z tego wyniknie :)

Śledźcie pilnie nasze blogi - będziemy na pewno informować o kolejnych akcjach :)


*ciężko jest powiedzieć w trakcie wywiadu "nieformalna" ;)

niedziela, 16 września 2012

Pierś z kurczaka w sosie dyniowym i ziemniaki zapiekane z kukurydzą

Szukanie inspiracji w sieci na temat kurczaka, może być niezwykle inspirujące. Z jednej strony zdaje się, że już tyle razy te kawałki mięsa w różnych kombinacjach się jadło, że trudno będzie znaleźć coś nowego. Z drugiej zaś, można trafić na tak ciekawe połączenie składników, a jednocześnie przecież nie szalenie wymyślne, że efekt bywa zaskakujący.

Na przepis na kurczaka z dynią natknęłam się przeglądając Kwestię Smaku. Od razu wiedziałam, że muszę wykorzystać to zestawienie, a jednocześnie byłam pewna, że przepis będzie raczej inspiracją (jak zwykle). I nie pomyliłam się. Bulion warzywny wyszedł mi zupełnie inny, zrezygnowałam z dodawania śmietanki, a moja dynia rozpadła się na sos.

Wyszło tak zaskakująco dobre, że Wojtek aż mnie pochwalił i powiedział, że spodziewał się, że mu nie posmakuje ;) Niech to zachęci Was wszystkich do spróbowania tej wersji piersi z kurczaka :)

Wpierw ugotowałam bulion. Do garnka włożyłam mały kawałek kapusty, cebulę, cztery średnie marchewki, kawałek pora, mały seler, trzy suszone grzybki, suszonego grzyba mun, suszone liście pora i selera, liście laurowe, ziele angielskie, ziarna pieprzu, łyżkę sosu sojowego i około litra wody oraz trochę soli. Wszystko zagotowało się do miękkości, następnie to odcedziłam i mam gotowy wywar warzywny.






Standardowo wyszedł mi mętny i jak zwykle nie wiem, dlaczego ;)

Następnie przygotowałam ziemniaki - porządnie je wyczyściłam i pokroiłam ze skórką na grube plastry, następnie wymieszałam z solą, pieprzem, świeżym rozmarynem i olejem, ułożyłam w naczyniu żaroodpornym razem z kukurydzą.


 

Po godzinie pieczenia ziemniaków i kawałków złocistej kolby, zabrałam się za przygotowanie sosu. Do rondla wrzuciłam pokrojone kawałki boczku, a w trakcie ich podsmażania oczyściłam i pokroiłam w kawałki sporą pierś z kurczaka. Dodałam ją do boczku (wędzony, prawie jak surowy) i przykryłam naczynie. Dynię pokroiłam w kostkę - ciężko mi ocenić, ile jej zużyłam, zmieściła się po pokrojeniu na talerzu do zupy :), pieczarki w ósemki, a marchewkę z wywaru w grube plastry. Warzywa dodałam do podduszonego mięsa, zalałam szklanką bulionu, dodałam też grzybki z wywaru. Całość doprawiłam łyżką masła, solą, pieprzem i świeżym rozmarynem. Dusiło się to około 15 minut, aż dynia się rozpadła. Nie miałam tego na celu, ale muszę powiedzieć, że dzięki temu było naprawdę pyszne :-)


 Smacznego! :)


ps. zdjęcia tym razem robione telefonem, bo akurat rozładowały mi się baterie w aparacie...


Penne z kurczakiem, cukinią, pieczarkami i sosem pomidorowym

Na początku wstawiamy wodę na makaron.
Potem na patelnię wrzucamy pokrojonego w kostkę kurczaka, dorzucamy posiekaną cebulę, czosnek i chili.
Kiedy mięso się zetnie, dodajemy ćwierćplasterki cukinii, połówki małych pieczarek i pomidory obrane ze skórki.
Do wrzącej, osolonej wody wrzucamy makaron i gotujemy al dente.
Kiedy pomidory rozpadną się na sos, doprawiamy całość solą, pieprzem i ziołami, ewentualnie dodajemy szczyptę cukru, jeśli pomidory były kwaśne.
Makaron wykładamy na talerze, polewamy gulaszem i jemy ze smakiem.


Można posypać natką pietruszki, świeżą bazylią, koperkiem, a nawet pestkami słonecznika czy posiekanymi orzechami. Do smaku można doprawić sosem sojowym.

Najwięcej czasu w przygotowaniu takiego dania zajmuje okrojenie piersi kurczęcych z błonek, ścięgien i kostek ;) Reszta robi się w trakcie sama, a krojenie warzyw to przecież sama przyjemność.

Uwaga: jeśli stosujecie się do włoskiej zasady, że woda na makaron ma być słona, jak Morze Śródziemne, to wtedy uważajcie przy soleniu sosu. Lepiej dosolić na talerzu, niż wyrzucać przesoloną potrawę.

Do doprawienia sosu, zamiast ziół, można użyć pesto albo czosnku utłuczonego w moździerzu z solą, świeżymi ziołami i oliwą. Ostatnio tym doprawiałam sos pomidorowy, który zamknęłam w słoiki.


Smacznego! :)

Pierś z kurczaka pieczona w towarzystwie czosnku, chili i ziół

Jedno z moich ulubionych dań, które robi się szybko, a w oczekiwaniu na upieczenie, można się chwilę zrelaksować po pracy :) Pieczona pierś z kurczaka to doskonała alternatywa dla tej skrojonej w kostkę i podsmażonej w przyprawach, z warzywami. Taka pierś dobrze smakuje zarówno z ryżem, jak i z ziemniakami czy kaszą. Ja podałam z brązowym ryżem - czas gotowania ryżu i pieczenia mięsa jest w zasadzie taki sam, więc wszystko jest gotowe w jednym czasie. Jako dodatek - tu wystąpił ogromny pomidor z gatunku bawole serce - można użyć czegokolwiek ulubionego, stawiając na to, na co w danej chwili mamy chęć lub dobierając kolorystycznie (w tej samej barwie, co całe danie bądź zupełnie kontrastująco).

 

Piersi z kurczaka otoczone w ziołach, czosnku, soli i pieprzu, układamy w naczyniu żaroodpornym, dokładając główkę czosnku lekko ściętą z góry, dwie papryczki chili, kilka gałązek natki pietruszki, gałązkę mięty i skrapiając lekko sokiem z cytryny całość. Przykrywamy wszystko folią aluminiową i pieczemy 30-40 minut w 180st. 
W tym czasie gotujemy ryż i przygotowujemy surówkę. Można też w oczekiwaniu obejrzeć odcinek ulubionego serialu.



Jeśli jemy upieczoną papryczkę chili, to uważamy, żeby się nie poparzyć jej wnętrzem (zarówno w sensie ostrości, jak i gorąca) :)

Smacznego! :)


środa, 5 września 2012

Przetwornianka

Dziś mogę już oficjalnie zaprosić Was na akcję, jaką organizujemy 23.09. w białostockim Ka Labalbalu, czyli Przetworniankę. Impreza będzie polegać na wymianie przetworów - co i na co wymienicie, to już kwestia dogadania się między sobą :) Wszyscy chętni niech stawią się tego dnia, w niedzielę, o godzinie 16.00, w kawiarni przy ul. Warszawskiej 21/3. Do zobaczenia! :)

Fot. Edyta Żuk

wtorek, 4 września 2012

Kurczak w stronę włoską

Wspominałam wczoraj, że: Na jutro marynują się też małe ćwiartki z kurczaka w marynacie zupełnie improwizowanej - sos worcestershire, koncentrat pomidorowy, gałązki rozmarynu i przyprawa czosnkowa (czosnek, tymianek, cebula, estragon, trybula, rozmaryn). Jutro upiekę i jeśli wyjdzie dobre, to wrzucę zdjęcia :)

I dotrzymuję słowa! ;)


Dwie takie ćwiartki kurczęcia (nie: kurczaka, bo nieduże były) piekłam około półtorej godziny, od momentu wyjęcia z lodówki po nocnym zamarynowaniu, do wyłączenia piekarnika (znaczy: nie czekałam, aż piekarnik się nagrzeje; ogólnie chodzi o to, żeby mięsko było miękkie).

Sałatę zrobiłam tak:

Do miski wlałam trochę oliwy, wsypałam szczyptę soli i pieprzu oraz odrobinę marynaty czosnkowej (tej przyprawy, od kurczaka) i ziół prowansalskich, a także sok z jednego plastra cytryny. Sos wymieszałam, dorzuciłam kilka przekrojonych na pół pomidorków cherry, przemieszałam, dodałam dwie garście sałaty, wymieszałam jeszcze raz i już.

Podałam z ziemniaczkami z wody, ale wybór jest oczywiście wolny. 



Smacznego! :) 

poniedziałek, 3 września 2012

Kilka przepisów i usprawiedliwienie

Powoli zaczynam pracę :) 

W związku z tym na moim blogu chwilowy zastój... Przez poprzednie trzy tygodnie wracałam później, niż W., obiad jakiś na ogół już na mnie czekał, więc nie bardzo gotowałam. Czasem w ogóle mi się nie chciało jeść, najwyżej kęs czegoś na zagłuszenie głodu, po czym oglądałam głupie seriale (w stylu Dr Quinn) dla relaksu (czyli tak zwanego odmóżdżenia). W weekendy z kolei nie chciało mi się robić zdjęć potrawom albo zapominałam, co konkretnie dodawałam, podczas ich przygotowywania ;) Dlatego też nowych przepisów ostatnio tu nie było.

Teraz jednak zamierzam trochę to nadrobić - nie obiecuję regularnych wpisów, ale coś się na pewno pojawi. Dziś kilka zaległych propozycji, o których przypomniałam sobie przeglądając zdjęcia.


Pasta jajeczna

- 6 ugotowanych na twardo i posiekanych w drobną kostkę jaj
- mała garść posiekanego w cienkie paseczki szczypioru
- garść startego na drobnych oczkach żółtego sera
- trochę jogurtu naturalnego
- sól i pieprz do smaku

 Wszystkie składniki wymieszać, podawać na kromkach pieczywa, przybrane kiełkami i/lub pomidorem :)

Z takimi razowymi bułeczkami pasta na pewno dobrze smakuje :)






Bułki upiekłam któregoś razu... ale przepisu nie będzie, bo improwizowałam ;) Zrobiłam je z mąki pełnoziarnistej, te okrągłe mają w środku szynkę, ser i zioła prowansalskie, a te podłużne - kminek, sezam i rozmaryn. Były dobre, choć trochę za słodkie :P














Sałatki pomidorowe

dwie wersje


- pomidory - papryka - zielona część pora - bazylia - sól - pieprz - oliwa















- pomidory - cebula - oliwa - liście kolendry, bazylii i mięty - pieprz ziołowy - świeże chili bez pestek - sól - pieprz

(bez zdjęcia)


Marynata do kurczaka

- pół szklanki miodu
- przyprawa chińska 5 smaków (koper włoski, pieprz czarny, cynamon, goździki, sól, kmin rzymski)
- kawałek startego korzenia imbiru
- sprasowany czosnek
- ostra i słodka papryka w proszku
- sól i pieprz

Składniki marynaty wymieszać, dokładnie pokryć nią kurczaka. Zamarynować mięso kilka godzin/całą noc lub piec od razu. W trakcie pieczenia podlewać mięso z wierzchu wytwarzającym się sokiem, dzięki dodatkowi miodu zrobi się słodko-pikantna chrupiąca skórka. Podawać z ziemniakami z wody i sałatką z pomidorów.



Na jutro marynują się też małe ćwiartki z kurczaka w marynacie zupełnie improwizowanej - sos worcestershire, koncentrat pomidorowy, gałązki rozmarynu i przyprawa czosnkowa (czosnek, tymianek, cebula, estragon, trybula, rozmaryn). Jutro upiekę i jeśli wyjdzie dobre, to wrzucę zdjęcia :)



No i na koniec przepis z dzisiejszego obiadu na szybko, czyli w mojej ulubionej wersji ;) kombinacja przypadkowa, z tego, co było w lodówce. No, prawie było, bo kurczaka musiałam kupić ;)

- podwójna pierś z kurczaka
- czosnek
- pół dużej cebuli
- pół świeżej czerwonej papryki
- dwa paski papryki konserwowej
- mała papryczka chili (można zrezygnować z pestek, ja dodałam ich połowę i było ostro :D )
- kukurydza konserwowa (jak ktoś chce wydłubywać ziarenka, to może użyć świeżą ;) )
- curry, sól, słodka papryka w proszku

Pokrojone w kostkę pierś z kurczaka, cebulę i czosnek podsmażyć na niewielkiej ilości oleju, kiedy mięso się zetnie - dodać papryki pokrojone w kawałki i kukurydzę. Dolać około pół szklanki wody, doprawić curry, papryką i szczyptą soli i dusić, aż woda wyparuje i wytworzy się sos (całość zajmuje 20-30 minut, więc w tym czasie można ugotować brązowy ryż do tego :) ).




Pierś z kurczaka, warzywa i przyprawy to nasza ulubiona kombinacja składników - niedroga, prosta, a jednocześnie pełna i dająca duże pole do popisu. Smaki można zmieniać wedle upodobań, dostępności produktów, sezonu, zasobów portfela. Przyprawami modyfikuje się smak, w zależności od tego, w którą stronę zmierzamy - kuchni włoskiej, indyjskiej czy meksykańskiej. Kurczaka można zastąpić innym mięsem, a stąd już tylko mały krok, np. do indyjskiego czy tajskiego curry albo czegoś na wzór gyrosa. Taki sos można też zawinąć w tortillę albo ułożyć na pizzy. Podobnie można różnicować dodatki - każda wersja dobrze smakuje z kaszą, ryżem, ziemniakami, makaronem i pieczywem, wszystko zależy od aktualnych preferencji smakowych :)



Smacznego! :)